Park Yeong -
Jin
33 LATA — WSCHODZĄCA GWIAZDA NEUROCHIRURGI — TRZECIE POKOLENIE LEKARSKIE — APARTAMENT W DZIELNICY SEOCHO-GU — STARSZY BRAT — ZATRUDNIONY W PRYWATNEJ KLINICE NALEŻĄCEJ DO RODZINY — OD PÓŁTORAROKU STAŁY BYWALEC PSYCHOTERAPEUTY — PORANNY JOGGING, ZIMNY PRYSZNIC I KUBEK ZIELONEJ HERBATY — STRONA PIERWSZA
Być może kojarzysz go jako Parka od tych Parków; jako syna zasłużonych lekarzy, chłopaka który wielokrotnie wykazał się talentem i ponadprzeciętną intuicją; jako złotego dzieciaka, któremu niczego od dziecka nie brakowało. W czepku urodzony - tak go niektórzy określają, a wszelkie zasługi i osiągnięcia przypisują nie tyle ciężkiej pracy, co kontaktom i wpływowym rodzicielom. Może kojarzysz go ubranego w biały kitel, z okularami na nosie, gdy przemierza szpitalny korytarz podczas obchodu, gdy uśmiecha się wesoło do dzieciaków na oddziale i wysłuchuje kolejnych opowieści jednej ze starszych pacjentek. Być może kiedyś to właśnie do ciebie zagadnął, uśmiechając się i ochoczo wdając się w dyskusję; może jesteście współpracownikami i spędzacie wspólnie kolejny wielogodzinny dyżur pochylając się pieczołowicie nad następnymiwyzwaniami. Być może kojarzysz go zaczytanego i analizującego dogłębnie wyniki badań, rezygnującego z krótkich przerw. Być może kojarzysz jego ciemną czuprynę, która wielokrotnie zostaje zaniedbana i pozostawiona w nieładzie; może zapadła ci w pamięć powaga i skupienie, gdy został wezwany na blok operacyjny; zawód i dziwna nieustępliwość, gdy zmuszony jest przekazać rozczarowujące wieści. Prawdopodobnie kojarzysz również wiadomość, w której ogłoszono morderstwo jego matki; kwiaty pozostawione pod murami szpitala; gasnący uśmiech i piętrzącą się złość w ciemnych tęczówkach.
Na jego temat krąży wiele różnych plotek, tych przychylnych wznoszących go na piedestał, oklaski i artykuły na temat kolejnych przełomowych rozwiązań; tych karcących zbyt śmiałe poczynania młodego lekarza, negujących każde jedno zdjęcie przewijające się w sieci, krzywo patrzące na rozwój wizerunku i kolejną reklamę, w której miga jego twarz. Nie neguje ich, nie wdaje się w zbędne dyskusje twierdząc, że jego czas jest zbyt cenny. Wie jak wiele zawdzięcza ciężkiej pracy i surowemu wychowaniu. Wie jak wiele zawdzięcza rodzinie i możliwościom, które otrzymał. Wie ile czeka go jeszcze pracy, by uczynić matkę dumną.
W imieniu Administracji witam Cię na naszym pokładzie. Życzę przyjemnej zabawy oraz wielu owocnych wątków :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy, że jesteś z nami!
[ Dziękuję za miłe słowa! Wahałam się się, czy w ogóle próbować, czy też nie, nie mając zbyt dużego pojęcia na temat grupowców, ale trzeba próbować nowych rzeczy :D
OdpowiedzUsuńCo do wątku to chętnie bym coś stworzyła. Sama jeszcze nie wiem co mi leży, a co nie. Yeongjin zdaje się kompletnym przeciwieństwem Dae i są z kompletnie dwóch różnych światów, więc może być różnie. Odezwę się na maila i tam spróbujemy coś ustalić :) ]
Minsu
[ Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńDziękuję za ciepłe powitanie, cieszę się, że ten krótki fragment wyrwany z historii Miny przypadł do gustu. Zgadzam się, nic się nie zmieniło w kwestii autorów i ich upodobania do podkładania kłód własnym postaciom :)
Mina doświadczyła nękania ze strony rówieśników. Miało to brutalny finał, gdy dziewczyna zgłosiła sprawę nauczycielom... Tyle mogę na początek zdradzić ;) Chętnie pokusiłabym się o wątek. Jedyne co przychodzi mi do głowy na tą chwilę to powiązanie ich przez szpital. Mina miała paskudne rany wokół ust, myślałam nawet by z początku miała problemy z unerwieniem tego miejsca, więc coś z dziedziny Twojego Pana. Może właśnie on ją operował?
Muszę też choć na chwilę zatrzymać się przy wizerunku, rozpływał się nad zdjęciem JK <3 ]
Mina
Podrapała się po głowie, raz jeszcze przebiegając uważnym spojrzeniem po tekście, który w sumie był już skończony. Wystarczyło jedynie dodać niewielkie poprawki i przesłać go w mailu dalej. Victoria Spencer była jedną z niewielu osób, które łączyły swoją pracę z pasją. Uwielbiała to robić, zwiedzać nowe miejsca, poznawać nowych ludzi, szukać kolejnych inspiracji do podróży. Seul, mimo iż był zatłoczonym, szybkim miastem, miał w sobie coś, co ją urzekło. Chciała poznać to miejsce jeszcze lepiej, niż tylko z czytanych artykułów, czy też opowieści znajomych, którym udało się tutaj dotrzeć. koreańczycy wydawali jej się niezwykli. Ciągle gdzieś pędzący, kroczący pewnie przed siebie. Tori czuła, jak bardzo do nich nie pasuje i jak bardzo odstaje, poświęcając swoje życie na wieczną tułaczkę, a nie pogoń za dobrą karierą i posadą. Narzekać nie mogła, co to to nie. Była jedną z bardziej rozpoznawalnych podróżniczych dziennikarek, która miała swoje wierne grono fanów. Redakcja coś tam przebąkiwała, że jeśli tak dalej pójdzie, to może i Victoria dostanie jakiś swój własny program, choć ona jeszcze nie była sobie w stanie tego wyobrazić.
OdpowiedzUsuńKiwnęła głową, jakby do siebie, dołączając plik do maila, po czym wysłała go bez zastanowienia. Najwyżej odeślą jej poprawioną wersję, nic więcej. Zgłodniała, zdecydowanie. Nie jadła nic od rana, będąc zbyt skupioną na pracy, którą goniły terminy. Victoria lubiła mieć wszystko dopięte na ostatni guzik, nie lubiła też się spóźniać czy oddawać swoich prac na ostatnią chwilę.
Victoria nie należała do wybitnych kucharek. Owszem, gotować potrafiła, ale tylko i wyłącznie dla siebie i zawsze były to dania, które można przygotować w krótką chwilę, bo ona przecież nie miała zbyt wielu godzin, które mogła poświęcić na ugotowanie jakiegoś wymagającego dania. Spojrzała na zegarek, który wisiał na ścianie tuż przed nią. Pokazywał zdecydowanie zbyt późną godzinę, ale to blondynce specjalnie nie przeszkadzało. Jej organizm był przyzwyczajony do nocnego trybu życia, Victoria prowadziła je już od od dawna. W nocy działo się najwięcej, przekonała się o tym niejednokrotnie. Dzisiaj jednak nie chciała nigdzie wychodzić,
— Ał. Ał, ał, ał — jęknęła, spoglądając na swój zakrwawiony palce. Mała rana, ale dość głęboka, mimo wszystko mocno krwawiła. Victoria w panice zaczęła w panice otwierać każdą szafkę w swojej kuchni, w nadziei że znajdzie plaster, albo też bandaż. Zawsze przecież miała przy sobie niewielką apteczkę, tak na wszelki wypadek, ale teraz… teraz jej nigdzie nie było. Pobiegła do łazienki, później do sypialni, aż w końcu zrezygnowana wyszła z mieszkania na klatkę schodową.
— Cholera — przeklnęła, rozglądając się na boki. Palec zaczął pulsować, a ból dawał o sobie coraz mocniej znać. Cóż, chyba niefortunnie trafiła na jakiś mięsień czy coś, nie znała się przecież na medycynie i wszystkim, co z nią związane.
Niewiele myśląc, ruszyła w stronę drzwi, które miała na przeciw siebie. Zapukała dość głośno po chwili, robiąc przy tym krok w tył. Uniosła zranionego palca, spoglądając na niego z uwagą. Bolało jak diabli.
— Przepraszam — powiedziała, spoglądając na mężczyznę przed sobą, który w końcu otworzył drzwi. Odgarnęła jasne kosmyki włosów z twarzy, po czym pokazała mu swojego zranionego palca.
— Ma pan może plastry? — zapytała z nadzieją, że zrozumie o co jej chodzi.
Victoria
Victoria uniosła głowę w górę, spoglądając na mężczyznę przed sobą a następnie na swój palce. Kiedy brunet usunął się w bok, robiąc jej tym samym miejsce by mogła wejść do środka, skorzystała z zaproszenia. Przekroczyła próg mieszkania, które od razu wydawało jej się za wielkie na jedną osobę, która tam mieszkała.
OdpowiedzUsuń— Cóż, głupi ma zawsze szczęście — stwierdziła, kiedy mężczyzna powiedział, że jest lekarzem. Victoria chyba była urodzona pod szczęśliwą gwiazdą, że zawsze wychodziła obronną ręką z poważnych sytuacji. Niespiesznie ruszyła za mężczyzną, który swe kroki skierował do jasnego, minimalistycznego gabinetu. Z resztą, całe mieszkanie było utrzymane w tym samym stylu, który Victorii wydawał się nieco zimny. Zdecydowanie przydałoby się tu trochę kolorów, i bibelotów, które zdecydowanie ociepliły by całe wnętrze.
Posłusznie usiadła na krześle, a chwilę później przyjęła na kolana chłodną, metalową apteczkę. Musiała przyznać, że naprawdę poczuła się tak, jakby była właśnie teraz na konsultacji lekarskiej. Widziała, jak Park wszedł dosłownie w swoją rolę, jak z uwagą najpierw oglądał jej palca, oceniając jego stan.
— Chyba nie będzie tak… Jasna cholera — przeklęła siarczyście, kiedy poczuła, jak palec zaczął piec jeszcze bardziej niż przed chwilą. Spojrzała z wyrzutem na mężczyznę, a potem, niewiele myśląc, zaczęła dmuchać na pulsujące miejsce, by troszeczkę złagodzić ból.
— Błagam, tylko powiedz, że nie jesteś z tych, którzy napawają się bólem swoich pacjentów — powiedziała, spoglądając na niego po raz kolejny. Uśmiechnęła się lekko, ale nadal z wyraźnym bólem. Nie sądziła, że takie przecięcie może aż tak dawać się we znaki.
— Victoria Spencer. Ale wystarczy Tori — również się przedstawiła, spoglądając jak zmywa krew. Zauważyła, jak brunet skupiał się na tym, by dojrzeć coś więcej.
— Mam nadzieję, że nie trzeba będzie amputować tego palca — zażartowała, poprawiając się nieco na swoim miejscu. Nie chcąc się aż tak natrętnie gapić na Parka, rozejrzała się z wyraźnym zaciekawieniem po gabinecie. Ilość książek, które znajdowały się w pomieszczeniu, nieco ją przytłoczyły. Pewnie, gdyby również miała tak wielkie mieszkanie, poświęciłaby sporo miejsca na trzymanie wielu tytułów. Niemniej jednak, Victoria nie miała zbyt wiele czasu, aby móc go poświęcić na czytanie, nad czym momentami ubolewała.
— Wszystko to tutaj, to medycyna? — zapytała zaciekawiona, kierując ponownie spojrzenie na mężczyznę.
Victoria